23.06.2010

Horror horrorowi nierówny

Do słuchania przy czytaniu polecam przewrotnie: The Power of Love

Amerykanie robią filmy dobre i niedobre, arcydzieła oraz wybitne gnioty. Film(y), o których będzie mowa poniżej należą do kategorii całkiem przyzwoitych, co niekiedy już jest dużym plusem. Zwłaszcza jeśli chodzi o gatunek tak wymagający, jakim jest horror. Bo zrobić dobry horror trzeba umieć, żeby zamiast spazmów strachu nie wzbudzić u widzów spazmów śmiechu.

O CO CHODZI?

Twórcy Descent oraz Descent 2 (polski tytuł Zejście) zdali sobie sprawę, że cechą dobrego straszenia są nie tylko krwiożercze potwory oraz spektakularnie walające się części ciał, ale przede wszystkim – nastrój. I chociaż film rozkręca się powoli, a najpierw musimy przebrnąć przez masę scen zakrawających o wojujące feministyczne kino – warto poczekać.

ŚCIĄGA:

W pierwszym z filmów poznajemy sześć przyjaciółek, których hobby są ekstremalne wyprawy. Oddają się przyjemnościom takim jak spływ kajakiem po wzburzonej, szkockiej rzece, czy sypianie z mężami koleżanek. W tle jest również rozdzierająca scena wypadku samochodowego, która psychologicznie zaciąży nad losami bohaterek. By „uleczyć rany” jedna z nich, piękna Azjatka w typie Tomb Rider, organizuje wyprawę speologiczną – jak się okazuje podczas pierwszych problemów – do jaskini, w której nigdy wcześniej nie postała ludzka noga. W tym momencie akcja rozpędza się gwałtownie. Okazuje się, że system jaskiń to labirynt pełen nie tylko nietoperzowego guano. Aby nie psuć Wam przyjemności oglądania, na tym zakończę tę część streszczenia.

Co do Descent 2, oczywiście tutaj akcja skupia się na misji ratunkowej i poszukiwaniach zaginionych kobiet. Niestety misja ta okazuje się wielce nieskuteczna, co akurat żadnym zaskoczeniem być nie mogło.

PLUSY I MINUSY:

Każda z części ma swoje dobre i złe momenty. Ogromnym plusem obu jest klimat (chociaż przyznajmy szczerze, że druga część jest pod tym względem gorsza. Wydaje się jednak, że twórcy przewidzieli to i skupili się głównie na suspensach.) Wracając do klimatu, akcja dzieje się w zamkniętej, klaustrofobicznie ciasnej przestrzeni, w ciemnościach (oczywiście tylko widzowi zasugerowanych, ale można sobie łatwo wyobrazić jak bardzo ciemno potrafi być w jaskini!) Nawet bez tłumnie występujących potworów takie miejsce byłoby straszne dla każdego przeciętnego człowieka. Oczywiście – jak przystało na tego typu horror – potwory pojawiają się znienacka przy wtórze „głośnego tuszu na bębnach”, albo czekają z wyskoczeniem w nieskończoność, szarpiąc nerwy bohaterkom, jak i widzom. W obu częściach jest też kilka scen, które potrafią zapaść w pamięć na długo, jest też kilka całkiem przyzwoitych suspensów. Warto też zwrócić uwagę na motyw muzyczny z początkowych scen i przepiękne ujęcia bezkresnego lasu, w którym zgubić się byłoby bardzo nieprzyjemnie.

Oczywiście nie mogło się obyć bez wpadek, więc teraz trochę o minusach obu filmów. Po pierwsze zbyt długi początek Descent. Rozumiem, że wprowadzony wątek jest istotny dla relacji między głównymi bohaterkami… Ale czy na pewno należało te relacje aż tak komplikować? To tak jakby skazanemu na śmierć przestępcy powiedzieć, że na dodatek ma raka. Jak to z takimi filmami bywa, logika brnie na manowce, zwłaszcza jeśli chodzi o potworowatość potworów i zachowanie bohaterek. Poza tym wydaje się, jakby oba filmy były próbą przemycenia do rozrywkowego kina myśli feministycznej. Myślę, że gdyby ktoś pokusił się o poważną analizę, wyszyłyby całkiem ciekawe rzeczy. W każdym razie miałam wrażenie, jakby z filmów płynął wniosek, że kobiety są silne (w przeciwieństwie do męskich bohaterów), kobiety nawet jeżeli wydają się złe, to nie są złe tak naprawdę (w przeciwieństwie do męskich bohaterów), kobiety poświęcają się dla innych (w przeciwieństwie…) i tak dalej, tak dalej. Ale trzeba przyznać, że twórcy filmu ulitowali się nad męską częścią widowni, bo bohaterki to całkiem atrakcyjne kobiety, zwłaszcza w przemoczonych, poszarpanych ubraniach.

OCENA OSTATECZNA:

Jest całkiem nieźle, a przynajmniej mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że oglądałam głupsze rzeczy. Jeżeli lubicie sobie pozagryzać palce ze strachu, po czym odczuć ulgę, że się nie było w sytuacji bohaterów – to polecam, szczególnie Descent numer jeden. A i końcówka może wbrew pozorom zaskoczyć…

Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko dać 3 mocne pastylki Prozaku, plus butelka czerwonego wina, bo nie ma to jak oglądać horrory z czyimś ramieniem obok.

Trailery: Descent oraz Descent 2.

The Descent; scenariusz i reżyseria: Neil Marshall; obsada: Shauna Macdonald, Natalie Jackson Mendoza; rok produkcji: 2005; czas trwania: 99 min.
The Descent Part 2; reżyseria: Jon Harris, scenariusz: James Watkins (i inni); rok produkcji: 2009; czas trwania: 94 min.

Brak komentarzy: